niedziela, 9 czerwca 2013

Gra wstępna - czyli magia początku

   Tak się zaczyna to, co nie wiem, to, czego dalsze losy mi nieznane, bo jak mogę wiedzieć? Skąd mogę wiedzieć? Jakim cudem mam wiedzieć, jak to wszystko dalej i jeszcze dalej się potoczy. Rodzaju nijakiego, widzę, użyłem: to. To dobrze chyba. Chyba na pewno dobrze. I myślę, że w ogóle dobry, najlepszy jest rodzaj nijaki jako wszelki początek. Bardzo ładnie nic za nim nie widać, tak, jak nie widać końca wielkiej wody, kiedy się stoi na jej brzegu.

   Gdybym nie był całkowicie pewny swojej siły pisarskiej i cudownej zdolności wyrażania myśli z największą granicą i żywością... Tak mniej więcej zamierzałem rozpocząć swoją opowieść.

   Gdy Gregor Samsa obudził się pewnego rana z niespokojnych snów, stwierdził, że zmienił się w łóżku w potwornego robaka.

   Opowiem inną przygodę dziwniejszą...

   Pani Gargamelowa, będąc brzemienną, zjadła za dużo flaków, toteż trzeba było podać jej lek ściągający; był on tak silny, że łożyska puściły, płód Gargantui wśliznął się do żyły, podpłynął w górę i wyszedł uchem mamusi.



Poniedziałek
    Ja.
Wtorek
    Ja.
Środa
    Ja.
Czwartek
                Ja.


   Dzisiaj umarła mama. Albo wczoraj, nie wiem.



Co to jest teoria?

   We współczesnych badaniach nad literaturą i kulturą wspomina się często o teorii - i to wcale nie o teorii literatury; ot, po prostu o “teorii”. Osobie niewtajemniczonej takie użycie słowa musi się wydawać co najmniej osobliwe. “Teoria czego?” - chciałoby się spytać. O dziwo, trudno na to pytanie odpowiedzieć. Nie jest to ani teoria czegokolwiek w szczególności, ani też spójna teoria o charakterze ogólnym. Czasami teoria jest nie tyle opisem czegoś, ile pewną działalnością - którą można uprawiać bądź nie. Teorią można się zajmować: można ją wykładać albo studiować; można jej nienawidzić albo się jej bać. Nie ułatwia to jednak zrozumienia, czym ona jest w istocie.



Zdjęcie powyżej autorstwa y.kanezuka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz