wtorek, 17 września 2013

Hannibal a kultura zakazu

O serialu Hannibal w perspektywie kulturowej...
A może bardziej o kulturze współczesnej w odniesieniu do kulturowego tabu ludożerstwa.

     Pisałem wcześniej o moich wrażeniach po obejrzeniu kilku odcinków Hannibala, już od jakiegoś czasu, cały pierwszy sezon mam za sobą. We wcześniejszej notce Uczta głodomora wysunąłem pierwsze wrażanie o tym, że nowa wizja Hannibala Lectera granego przez Madsa Mikkelsena zdecydowanie trafia do mnie. Dodatkowo zainteresowałem się nad wyraz ładną estetyczną warstwą tego przedstawienia. Każdy kard jest bardzo ładnie skomponowany, nasycenie kolorów sprawia dużą przyjemność przy oglądaniu, co przypomina nasze, ale także i samych bohaterów serialu, zachwyty nad posiłkami przygotowanymi przez jedną z głównych postaci, posiłkami, jak możemy się domyślić, z ludzkich mięs. Serial jest też dobrze skonstruowany pod względem skuteczności, czyli dobrze reprezentuje odpowiedni format - thriller. Jest i napięcie, i zagadka, i umiejętne kierowanie naszymi sympatiami, słowem dobrze skonstruowany serial w danym gatunku. Po zakończeniu całego pierwszego sezonu moje wrażenia wiele się nie zmieniły, raczej potwierdziły wcześniejsze przypuszczenia.


     Nie będę więc pisał o samym serialu, bo opowiadanie fabuły, choć to często robię w innych notkach, tutaj może komuś zdecydowanie zepsuć odbiór tego tworu kultury. W większości omawianych przeze mnie tekstów, opowiedzenie fabuły zupełnie nie psuje ich odbioru, w tym przypadku i w tym gatunku jest inaczej. Chcę opisać społeczne, czy kulturowe znaczenie treści w nich prezentowanych, czyli ludożerstwa, jako jednego z ostatnich prawdziwych tabu w naszej kulturze.
     Tabu to nie gra towarzyska, na której uprawianiu spędzamy wieczory ze znajomymi, tabu do głęboki zakaz kulturowy, który z jednej strony nas ogranicza, z drugiej konstytuuje podstawy naszej grupy społecznej. Dobrym przykładem jest seksualności, która obecnie nie stanowi żadnego tabu, chyba, że podejmujemy temat seksualności innej niż ta dominująca dyskurs publiczny, jak seksualność niepełnosprawnych, kazirodcza, czy pedofilska. Te ostanie obszary nadal pozostają stabuizowane. Taki głęboki zakaz kulturowy stanowi niejako podwalinę naszej tożsamości kulturowej, jeśli ktoś łamie te fundamentalne (niektórzy mówią nawet naturalne) zasady, wyklucza się ze społeczności normalnych.


     I z tej perspektywy ciekawe jest nasze zainteresowanie tym typem bohatera, który przekracza owe tabu. Nie mówię tu tylko o fascynacji jednostkowej, dotyczącej tylko tego serialu, takie obrazy są wiecznie żywe w naszej kulturze. Czym przecież jest powtarzana bajka o Jasiu i Małgosi? Albo historia Edypa? Tym samym, czyli przekazywaniem treści o przekroczeniu silnie działającego tabu kulturowego. I tu wkrada się termin transgresja. Transgresja to właśnie przekroczenie takiego typu zakazu, nie mniej jednak takie przekroczenie nie obala, czy niszczy owego, wręcz przeciwnie - podbudowuje go, odświeża i uaktualnia, przypominając nam jakie to jest potworne. W tym serialu siła wpływu transgresji jest nieco rozmyta, bo widzimy, że Hannibala (a w domyślę także wszystkich innych bohaterów serialu, których ten raczy delicjami przez siebie ugotowanymi) nie trafia szlag, ani żadna przyziemna kara, ale to nic, każdy z nas krzywi się jakie to obrzydliwe. Kara "za grzechy" nie została jeszcze wymierzona i jeśli nawet to się nie stanie, to i tak odbiorca tego tekstu z kręgu kulturowego w którym ten zakaz funkcjonuje jako żywo, nie poczuje się raczej zachęcony do zmiany upodobań kulinarnych. Transgresja jest przekroczeniem zakazu, ale przekroczeniem, który umacnia przekraczany zakaz.
     Rozpatrywanie omawianego serialu w takiej perspektywie popycha do etnograficznych rozważań na temat kultury i dzięki temu przypomniałem sobie o świetnej książce Waldemara Kuligowskiego pt. Antropologia współczesności. Wiele światów, jedno miejsce. Jeżeli ktoś próbował czytać inne teksty polskich badaczy kultury współczesnej, np. Rocha Sulimę, czy Michała Buchowskiego rozumiem, że mógł się zniechęcić to tego typu lektur, bo są one trudne i hermetyczne, zdają się mówić, że do ich zrozumienia niezbędny jest co najmniej doktorat (oczywiście nieco przesadzam). Książka Kuligowskiego jest napisana jak zbiór świetnych, luźnych w stylu ale zupełnie trafnych w treści, reportaży, a przy tym nie traci walorów naukowości. Naprawdę zachęcam. Autor w tej książce zajmuje się między innymi właśnie kanibalizmem z perspektywy antropologii współczesności, a po trosze także samą antropologią (takie autotematyczne rozważania). Poniżej przedstawiam wypis rzeczy, jak mi się wydaje, najciekawszych w perspektywie tegoż serialu.



     Kanibalizm jako termin na oznaczenie praktyk polegających na zjadaniu ludzi przez ludzi, wszedł do powszechnego języka dopiero ok. XV wieku, a określany wcześniej jako ludożerstwo i antropofagia, określał właśnie status człowieczeństwa. W przeszłości opisy "dzikich" bardzo często przywoływały właśnie akty ludożerstwa, które to miały towarzyszyć zwykłemu życiu "dzikich". Autor przywołanej książki prezentuje liczne wątpliwości w stosunku do tych tekstów, które zdają się mówić, że większość tych tekstów nie miała nic wspólnego z rzeczywistością. Oczywiście nie przeczy, że akty ludożerstwa w ogóle nie miały miejsca, ale nie w takiej skali w jakiej opisywały to kroniki. Kulturowo takie opisy miały kilka ważnych przyczyn i skutków, w ten właśnie sposób biały człowiek opisywał rzeczywistość zastaną na rubieżach świata, stawiając sam siebie w opozycji do "dzikich" jako ten normalny. Taki podział uprawomocniał w dużym stopniu podbój tych ludów, wskazując, że z człowieczeństwem ci nie mają wiele wspólnego.
     W związku z tym, że kanibalizm był żywym problemem na gruncie antropologii kulturowej, badacze stworzyli teorię opisującą typy antropofagii:

Po pierwsze dało się wśród nich wyróżnić różne typy praktyk ze względu na status zjadanych osób. Na tej zasadzie wyróżniono: endokanibalizm, odnoszący się do aktów zjadania członków własnej grupy; egzokanibalizm, wskazujący na zjadanie obcych oraz autokanibalizm, czyli akty spożywania części własnego ciała.
Nie była to wszelako jedyna przyjęta typologizacja. Inną przeprowadzono, uwzględniając motywy, jakie towarzyszyły spożywaniu ludzkiego mięsa. I tym razem dało się wyodrębnić trzy podstawowe rodzaje antropofagii. Są to kolejno: kanibalizm gastronomiczny, w ramach którego ludzkie mięso spożywa się wyłącznie dla jego walorów smakowych; kanibalizm rytualno-magiczny, związany z konkretnymi wierzeniami i przekonaniami o charakterze symbolicznym; oraz kanibalizm przetrwania, pojawiający się jako lokalnie uznany sposób przeżycia w okresach długich niedoborów innego rodzaju pożywienia.

     Dlaczego takie spojrzenie wydaje mi się ciekawe? Otóż patrząc na historię europocentrycznie ludożerstwo dostarczyło legitymizacji podbojów innych ludów i ziem, słowem odegrało zdecydowanie praktyczną i użyteczną rolę. Doszukuję się w przedstawieniu Haniballa Lectera podobnej użyteczności. Oczywiście nie roi mi się ogląd, że ów obraz stanie się ponownie uprawomocnieniem kolonializmu, przecież jest on członkiem naszego (szeroko rozumianego) społeczeństwa - świata zachodu. Nie mniej jednak, takie przypomnienie motywu antropofagii ponownie konstytuuje obraz naszej kultury, opartej na człowieczeństwie... Pokazuje on również cienką granicę pomiędzy szaleństwem a geniuszem, oba niepokojąco zbliżając do obrazu odczłowieczenia właśnie. Czy nie jest to wskazanie, że superbohater, tak samo jak psychopata, przestaje być człowiekiem wcale nie w pozytywnym sensie? Słowem nadczłowiek staje się po prostu potworem? A może odwrotnie, każdy z nas jest potworem, tylko różne zakazy kulturowe (w tym liczne tabu) doprowadzają nas do człowieczeństwa?

     I jeszcze jeden bardzo ciekawy fragment przywołany przez Kuligowskiego (za Sperberem), odnoszący się do statusu etnograficznych dokumentów, a który także odnosi się pięknie do interpretacji...

Powiada on (Dan Sperber), że wszystkie opisy etnograficzne są dokumentami bardzo specyficznymi, relacjonują bowiem "to, co etnograf wybrał z tego, co zrozumiał, co mówili mu informatorzy o tym, co sami rozumieli

Na marginesie serialu Hannibal produkcji Bryana Fullera, który można zobaczyć tutaj, oraz książki Waldemara Kuligowskiego Antropologia współczesności. Wiele światów, jedno miejsce.
Zdjęcia powyżej to kolejno kadr z piątego odcinka omawianego serialu, fragment ryciny Hansa Stadena przedstawiająca akt antropofagii, oraz zdjęcie omawianej książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz