sobota, 7 września 2013

Autokreacja nieunikniona

Każdy, w chwili w której zaczyna mówić o sobie, od razu przenosi siebie w świat fikcji?
Gdy tworzysz swoją, lub kogoś innego, biografię, tworzysz rzeczywistość od nowa?

"Zazdroszczę - a może tylko mi się wydaję, że zazdroszczę - tym, których biografię można napisać lub którzy potrafią napisać własną. W tych niespójnych impresjach, których wcale nie chce czynić spójnymi, przedstawiam obojętnie moją autobiografię bez faktów, moją historię pozbawioną życia. To są moje Wyznania, a jeżeli niczego w nich nie mówię, to dlatego, że nie mam nic do powiedzenia."

     Bernardo Soares w swojej autobiografii pióra Fernando Pessoi pisze swoją historię pozbawioną życia, ciąg luźnych impresji, raczej myśli i uczuć niż zdarzeń. Jego sytuacja jest wyjątkowa, sam jako fikcja, bo przecież jest to książka pisana przez portugalskiego pisarza, miesza się ze swoim autorem. Żyje jego życiem, a może odgrywa jego życie? Księga niepokoju zawiera rzeczywiście ciąg luźno powiązanych przemyśleń i faktycznie ja autorskie multiplifikuje się, jest autor faktyczny, jest autor fikcyjny, który jednak pisze autobiografie, dodatkowo fakty w poszczególnych narracjach pokrywają się, pojawia się domniemanie, że Soares to alter ego Pessoi, albo odwrotnie. Z tego wynika, że "autorów" mamy co najmniej trzech. Trzy różne tożsamości, trzy obrazy tychże, trzy fikcje.
     Czy Bernardo Soares może nam zazdrościć? Czy nasze biografie można ułożyć w ciąg narracyjny? Oczywiście, że można, co więcej, nieustannie to robimy. Przecież gdy zaczynamy opowiadać o sobie nawet w odpowiedzi na najbardziej banalne pytanie Co słychać? kreujemy obraz samego siebie. Takie przykłady można oczywiście mnożyć, czym przecież jest CV które wysyłamy naszemu pracodawcy? Lub nasza tablica na portalu społecznościowym?
      I teraz większość, włącznie z Soaresem, odpowie - przecież nie mną! To tylko wycinek, niepełny, wybrakowany obraz. Prawda! Ale jednak nie prawda! I prawda, i nieprawda. Bo jednak jest to jakaś reprezentacja naszego doświadczenia, jakichś naszych polubień, zdarzeń z historii itd. I niezależnie od naszej pojedynczej świadomości uczestnictwa w procesie kreowania naszego wizerunku, tworzymy go. Jest też tak, że nigdy pojedynczy obraz nie jest pełny, nawet do takiego się nie zbliża, a jeżeli nie jest pełny, to guzik i trąba, jest nic niewart. A może sumę tych wszystkich opowiadań, można uznać bez zastrzeżeń za nasze JA? Też nie. 
     Także chyba nie ma się co martwić o Soaresa, największym jego problemem niewątpliwie nie jest zazdrość, chyba, że wyimaginowana, wynikająca z jego wizji ludzi wszystkich poza sobą samym.

Tekst odnosi się do cyklu notek - impresji na brzegach Księgi niepokoju Pessoi który rozpocząłem Notką niespokojną. A ostatnio pisałem, że Każdy ma takiego kierownika na jakiego zasłużył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz