piątek, 16 sierpnia 2013

Kilka poszczególnych krytyk



     Zdaje się, że Houellebecq albo miał możliwość odwiedzić którąś z wystaw Wrocławskiej grupy Luxus, albo w ręce wpadł mu któryś z numerów magazynu LUXUS, bo jego książka w piękny sposób odnosi się do działalności artystów. Zdjęcie powyżej z tejże wystawy bezpośrednio koreluje z treścią jego książki Platforma. I kto mi powie, że francuski pisarz jej nie widział?


"Moje marzenia są zwyczajne. Jak wszyscy mieszkańcy Europy Zachodniej, chciałbym podróżować. No, ale wynikają z tego różne problemy, bariera językowa, zła organizacja środków transportu, ryzyko kradzieży czy oszustwa; żeby wyrazić się w sposób dosadniejszy: to, czego naprawdę bym sobie życzył, to uprawianie turystyki. Mamy takie marzenia, na jakie nas stać."

     I choć główny bohater Michel mówi także:

"sztuka nie może zmienić życia. W każdym razie mojego."

     Jedno z drugim nie licuję, najpierw niemal cytuje w swoich przemyśleniach polskich artystów, a później dyskredytuje sztukę jako taką. Napis zachęcający nas żeby być sobą, czyli wybrać to co wszyscy, znajduje się przecież na walizce podróżnej. Czy konstytuujemy siebie samych poprzez nasze wybory konsumpcyjne? Czy te ostatnie stanowią naszą egzystencję? Czy możemy podróżować żeby nie narazić się na śmieszność związaną z dążeniem w zaspokajaniu pragnień ogółu?


     Alternatywą niezwykle złudną, w zasadzie na tyle złudną, że aż nierealną, jest podróżowanie do miejsc nieturystycznych, poszukiwanie jakiejś autentyczności. Główny bohater widzi śmieszność turysty, który podczas turystycznej wyprawy próbuje odszukać miejsca nieturystyczne, takie które przedstawią mu rzeczywistość realną. Śmieszność polega na tym, że już poprzez swoją obecność, turysta zamienia każde miejsce i każdy obiekt w turystyczny. W takim wypadku może mniej śmieszne jest podróżowanie do miejsc gdzie sztuczność rzeczywistości, to, że nawet tubylczość została wykreowana na potrzeby rynku turystycznego, czyli przedstawiona w ten sposób w jaki turyści wyobrażają sobie tubylczość?
     Człowiek nie jest jakąś unikatową jednostką:

"Nie trzeba sądzić, że istoty ludzkie są unikalne, to nieprawda, że noszą w sobie niezastąpioną wyjątkowość; ja w każdym razie nie zauważyłem żadnego śladu tej wyjątkowości. W ogromnej liczbie przypadków na próżno męczymy się, chcąc rozróżniać indywidualne losy, jednostkowe charaktery. W sumie idea wyjątkowości jednostki ludzkiej to czysty absurd. Pamiętamy nasze życie, pisze gdzieś Schopenhauer, zaledwie trochę lepiej niż przeczytaną kiedyś powieść. Tak, tak właśnie jest: zaledwie trochę lepiej."

     W innym miejscu podsumowuje tylko, że człowiek to "zmyślny ssak".


     Narrator pod koniec książki nieco się reflektuje i mówi (do siebie samego) tak:

"z moich, skromnych co prawda, rozważań wynikało, że kultura to tylko niezbędna rekompensata za nieszczęścia, jakie na nas spadają."

     W innym miejscu głosi apoteozę czytelnictwa:

"Życie bez czytania jest niebezpieczne, trzeba zadowolić się samym życiem, a to niesie za sobą pewne ryzyko."

     Życie jest trudne i kultura stanowi tylko wątpliwą rekompensatę, jednak najważniejszym czynnikiem w życiu okazuje się seks. Dobrze widać to na przykładzie Jean-Yvesa, współpracownika Valerie, w momencie w którym przestał uprawiać seks, a nawet przestał go pożądać życie zaczęło tracić sens. Może najlepiej obrazuje to scena w której Michel chce udowodnić swojej partnerce, czytelnikom i sobie samemu, jaka jest kondycja współczesnego człowieka:

" - Obciągnij mi trochę.
Spojrzała na mnie zdziwiona, ale położyła rękę na jądrach, zbliżyła usta.
 - No właśnie! - wykrzyknąłem triumfalnie.
Przerwała, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
 - Widzisz? Mówię ci: "Obciągaj", i ty obciągasz. A przecież wcale nie czułaś takiej potrzeby, nie miałaś na to ochoty.
 - Nie pomyślałam o tym; ale sprawia mi to przyjemność.
 - To właśnie jest u ciebie zadziwiające: lubisz sprawiać przyjemność. Ofiarowywać swoje ciało jak jakiś przyjemny przedmiot, dawać rozkosz za friko: tego ludzie Zachodu już nie umieją robić. Całkowicie zatracili sens tego, co jest darem. Robią, co mogą, ale nie udaje się im już odczuwać seksu jako czegoś naturalnego. Nie tylko wstydzą się własnego ciała nieodpowiadającego standardom filmów pornograficznych, ale z tych samych przyczyn nie odczuwają już żadnego pociągu do ciała partnera czy partnerki. Nie można się kochać bez pewnego zatracenia, bez zgody, przynajmniej czasowej, na pewien stan zależności i uległości. Uczuciowa egzaltacja i obsesja seksualna mają wspólne korzenie, obie wywodzą się z częściowego zapomnienia się. Staliśmy się zimni, racjonalni, niesłychanie świadomi naszej indywidualnej egzystencji i naszych praw; pragniemy przede wszystkim uniknąć alienacji i zależności; poza tym mamy istną obsesję na punkcie zdrowia i higieny: nie są to doprawdy idealne warunki do uprawiania miłości. Zważywszy, jak daleko już to wszystko zaszło, profesjonalizacja seksualności na Zachodzie stała się nieunikniona. Oczywiście, istnieje także sadomasochizm. To już jest świat rządzony całkowicie rozumem, z określonymi regułami, zawartą odpowiednio wcześniej umową. Masochiści interesują się już tylko własnymi odczuciami, usiłują sprawdzić, jak daleko mogą się posunąć w wytrzymaniu bólu, trochę jak sportowcy uprawiający sporty ekstremalne. Sadyści natomiast to co innego, idą tak daleko, jak to tylko możliwe, ich pragnieniem jest burzyć: gdyby mogli okaleczać albo zabijać, toby to robili.
 - Nie mam ochoty nawet o tym myśleć - powiedziała drżąc na całym ciele. - Wzbudza to we mnie potworny wstręt.
 - Bo ty pozostałaś istotą seksualną, zwierzęcą. Jesteś po prostu normalna, właściwie wcale nie przypominasz kobiet Zachodu. Zorganizowany sadomasochizm z ustalonymi regułami może dotyczyć jedynie ludzi wykształconych, mózgowców, którzy stracili już jakiekolwiek zainteresowanie seksem. Wszyscy inni mają tylko jedno wyjście: produkty porno i seks z kobietami zajmującymi się tym zawodowo; a jeśli chce się prawdziwego seksu, kraje Trzeciego Świata.
 - No dobrze - uśmiechnęła się. - Pozwolisz jednak, że dalej będę ci obciągać?"

     Dość pesymistyczna wizja...


     I na koniec jeszcze jeden cytat, który w książce pojawia się kilka razy i który wydaje mi się niezłym podsumowaniem:


"Wszystko może nas spotkać w życiu, przede wszystkim zaś nic"



Całość odnosi się do mojej wcześniejszej notki Ogólna krytyka wszystkiego.



Na marginesie książki Michela Houellbecqa Platforma tłum. Agnieszka Daniłowicz-Grudzińska.

Zdjęcia powyżej własne, zrobione na wystawie we Muzeum Współczesnym Wrocław pt. MAGAZYN LUXUS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz