sobota, 24 sierpnia 2013

Architektura do wymyślenia


Ktoś może myśleć, że architektura jest nudna? Wątpię.
O loftach, potrzebie autentycznych przeżyć i kilku innych.


     Ostatnio natknąłem się na bardzo ciekawe czasopismo - kwartalnik Autoportret. Pismo o dobrej przestrzeni. Po lekturze tegoż każdy przekona się, że pisanie o niej jest możliwe, a czytanie bardzo ciekawe, choć przez to nie mniej wymagające.
     Tak się składa, że ostatnio zdarzyło mi się zajmować różnymi krytykami (nie tylko rozumianymi jako postacie, tu głównie za sprawą Houellebecqa), tym razem nie będzie inaczej. Zainteresował mnie artykuł Michała Wiśniewskiego który zapewne za jakiś czas pojawi się na stronie czasopisma Autoportret, tekst o tytule Architektura po końcu nowoczesnego świata. Trudno go streścić, bo jest on tak gęsty, że w zasadzie musiałbym go w całości skopiować. Nie mniej mówi on o wpływie geopolityki na architekturę i odwrotnie, o tym, jak kryzys ekonomiczny i oderwanie wartości waluty od realnej gospodarki, oraz przeniesienie procesów produkcji z miast świata zachodniego na daleki wschód, jak to wszystko wpłynęło na architekturę. Zachęcam do lektury.
     W tekście możemy przeczytać o rodzeniu się nowej klasy średniej i jej rozwarstwieniu. Owa dzielić się ma na klasę zamożniejszą jednak z ograniczonym kapitałem kulturowym, oraz drugą, odwrotnie z dużym zasobem kreatywności i wąskim portfelem. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, poszczególne dzielnice miast ulegały degradacji w związku z odpływem kapitału i w pustych przestrzeniach, oraz niebezpiecznych miejscach, uboga klasa kreatywna zaczęła tworzyć swoje enklawy, a w tym samym czasie zamożniejsza część klasy średniej urządzała swoje mini pałacyki na przedmieściach (często wzorowane - jak u nas - na popularnych telenowelach telewizyjnych tamtych lat), których wartości estetyczne były wątpliwe (jak pisałem ostatnio tutaj w kontekście kiczu religijnego - estetyka kiczu jest zrozumiała dla wszystkich, choć nie dla wszystkich atrakcyjna).
     Psikus jednak jest taki, że klasa kreatywna szybko wyprowadziła upadające dzielnice z upadku i ponownie przywróciła te miejsca miastom. Proces ekonomiczny następujący po tym w ironiczny sposób opisuje autor omawianego tekstu:


    W efekcie klasa kreatywna musi ponownie uciekać z tych przestrzeni, bo stają się one ponownie dla niej za drogie. Klasa posiadająca kapitał (ten ekonomiczny) zachęcona atrakcyjnością nowych miejsc, które jednocześnie są autentyczne bo uświęcone przez historię (realną lub wyimaginowaną), przeprowadza się do nowoczesnych loftów, nakręca zapotrzebowanie na tego typu apartamenty, które jednak muszą zostać dostosowane do wymagań tejże (monitoring, ochrona i inne tego typu udogodnienia). Ostatecznie klasa posiadająca kapitał (ten kulturowy) będzie musiała po raz kolejny go wykorzystać i przenieść się w nowe lokalizacje, a to ze względów ekonomicznych.
     To ostatnie, oczywiście jest w pewien sposób uproszczeniem, nie mniej jednak, lofty stały się tak atrakcyjne nie tylko ze względu na to co powyżej, ale także w wyniku znudzenia się już kolumienkami przed wejściem do pałacyku (i bardzo dobrze).
     Powyższa krytyka mieści się w opisywanych przeze mniej krytykach współczesności, czy współczesnej kultury. Próby turystyki nie turystycznej, czyli poszukującej doświadczeń autentycznych jest zbieżna w zasadzie z współczesnym poszukiwaniem autentycznych korzeni miejsca. Przedefiniowanie przestrzeni na ekskluzywne lofty najczęściej znosi historyczny wymiar.


     Opisana w omawianym tekście sytuacja bardzo ciekawie odnosi się do współczesnej sytuacji kilku miast, tutaj upadek Detroit o którym można poczytać tutaj i tutaj, a tutaj i tutaj można pooglądać bardzo ciekawe zdjęcia z tego miasta, jest chyba najlepszym przykładem. Jak możemy przeczytać w podanym linku do KP obszar metropolitalny tego miasta wcale nie jest taki ubogi, nie mniej jednak niegdysiejsze centrum mieszka na obrzeżach i nie zamierza wspierać "nie swojej" okolicy. Sprawa jest podwójnie ciekawa, bo interesujący jest nie tylko wymiar społeczny, ale także nasze zainteresowanie tymi opuszczonymi miejscami. Interesuje nas zepsucie? Sam proces? Dokonana przemiana tego co piękne w coś obskurnego? Czy łudzi nas po prostu powab brzydoty?


     Potrzeba loftów, uświęconych historią miejsc, ma także swój bardzo pozytywny wymiar, często stają się katalizatorem szerszych zmian. Dobrym przykładem może być miasto Żyrardów, które historycznie było powiązane z przemysłem włókienniczym, po którym to przemyśle została już tylko opuszczona architektura. Kilka lat temu miasto zaczęło się dynamicznie modernizować i główne wynikały z przywrócenia części hal fabrycznych w tkankę miasta, do tego dołączyła się bardzo udana rewitalizacja parku miejskiego, a to wszystko mocno wpłynęło na całe miasto (a także na jego wizerunek). Ostatnim (?) etapem miało być przekształcenie największej - Nowej Przędzalni na mieszkania i przestrzeń sprzedażową, co ze względu na zbyt niskie zapotrzebowanie i kryzys czasowo wstrzymały ten proces.
     Reasumując krótko, można powiedzieć, że architektura może mieć bardzo realny wpływ na rozwój regionu, dzielnicy i miasta. Jest to jednak powiązane ze zmianą kontekstu (bo w obszarze metropolii trudno o dziewicze przestrzenie). Często ze względów marketingowych wplata się, kreuje i modyfikuje historie danych miejsc, uświetniając sztucznie daną przestrzeń. 
     Dobry to, czy zły, wpływ?

Na marginesie tekstu Michała Wiśniewskiego, Architektura po końcu nowoczesnego świata, w: Autoportret. Pismo o dobrzej przestrzeni 1 [40] 2013.
Pierwsze dwa zdjęcia własne - wcześniej wspomnianego czasopisma, trzecie zdjęcie n0coturbulous, czwarte zdjęcie Ash Schloeger, na tym zdjęciu dobrze widać jak dawne elementy maszyn produkcyjnych Żyrardowskiej fabryki zostały wykorzystane - jako dekoracje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz