czwartek, 18 lipca 2013

Notka niespokojna.


Księga niepokoju Fernando Pessoi to książka niewątpliwie wybitna, trudna i jednocześnie warta przeczytania. Co z nią zrobić?


     Są książki których nie da się przeczytać, których autorzy zrobili wszystko, żeby nikt nie doszedł do ostatniej kropki (czasem na zakończenie nie posiadają kropki). Niestety są to bardzo często książki, których ze względu na jakość, nie można nie przeczytać. I tak przypomina mi się Pożegnanie jesieni Witkacego, którego metafizyczne dywagacje były jednocześnie wstrząsające i przeraźliwie nudne. Dzielenie włosa na piętnaście części nużące, nawet dla najbardziej wytrwałych. Przypomina mi się także książka Zbigniewa Kruszyńskiego Szkice historyczne. Powieść, obie wspomniane książki reprezentują nieepicki model prozy, jednak w tym drugim przypadku akcja powieści znacznie bardziej niż w faktach odgrywa się w pomieszaniu języków. Jest to zapis, czy reprezentacja, odrealnionego świata, który jest utkany różnymi językami, zarówno społecznymi, jak i dyskursami stosowanymi przez władzę itd., które nijak nie przystają do rzeczywistości. By wspomnieć jeszcze trzecią książkę (jakoś we trójkę raźniej), przywołam Łaskawe Jonathana Littella, książka trudna zarówno merytorycznie, objętościowo i fizycznie. Jest to fikcyjna autobiografia, byłego SS-mana czynnie zaangażowanego w eksterminację Żydów, który masowy mord potrafił skutecznie łączyć z rozważaniami filozoficznymi, zachwytem nad muzyką klasyczną i poszukiwaniem męskich kochanków. Jest to bardzo złożona narracja, którą trudno scharakteryzować w kilku zdaniach, objętościowo zajmuje ponad tysiąc stron i poza ciężarem merytorycznym stanowi także ciężar fizyczny, książkę po prostu trudno utrzymać w ręku.
     Wracając jednak do samej Księgi niepokoju można ją scharakteryzować jako fikcyjną autobiografię Bernardo Soaresa pióra i z przedmową Fernando Pessoi. Bernardo Soares to postać fikcyjna, pod której nazwiskiem, Pessoa publikował część swoich wierszy. Autobiografia bez faktów, bo tak brzmi pełny tytuł książki Soaresa, jest połączeniem poetyckiej fikcji literackiej, z przeplatanymi motywami z życia autora. Nie przedstawia ona zdarzeń zewnętrznych, raczej zdarzenia wewnętrzne - przemyślenia, smutki, a przede wszystkim trwającą nieustannie melancholię. Trudno doszukiwać się, i tym bardziej przeżywać, zdarzenia z życia postaci która snuje opowieść, jest to trudne, bo w zasadzie nie ma tu żadnych zdarzeń. Jest to poetycki zapis doświadczenia siebie.
     Chyba dobrym określeniem jest stwierdzenie, że jest to zapis melancholika swojego własnego doświadczenia w trakcie dziania się. Bez najmniejszego wątpienia, największym problemem lektury, jest jej pesymistyczny ton, a także wnioski płynące z lektury. Egzystencjalnie trudno sobie poradzić z tak dużą dawką pesymizmu, dlatego, wydaje mi się, że książka jest raczej do niespiesznego czytania, do, że się tak wyrażę, delektowania się stanem przestawionym.
     Trudne jest również to, że książkę pozbawioną narracji trudno jest (przynajmniej mi) zapamiętać. Jeżeli słowa po przeczytaniu zaczynają się kumulować w jeden kłębek wrażenia niepokoju, uchodzą poszczególne zachwyty. Dodatkowo książka jako, że jej treść jest często luźno ze sobą związana, a poszczególne elementy mają działanie dynamitu, przywołują różne przemyślenia, tylko luźno związane z samym tekstem, lub by to inaczej określić, gdzie tekst staje się przyczynkiem do innych wycieczek, nie zawsze tak pesymistycznych.
     W związku z powyższym postanowiłem rozpocząć niewielki (w zamyśle) cykl moich prywatnych, małych impresji na jej temat. Bo czy jest jakiś inny sposób żeby uchronić taki tekst z niebytu zapomnienia?

Kolejna notka z tego cyklu: Wiedza która zabija! Lepiej uważaj!
Jeszcze kolejna to Każdy ma takiego kierownika na jakiego zasłużył
A ostatni "odcinek" to Autokreacja nieunikniona

P.S.
W odniesieniu do pierwszego posta Gra wstępna - czyli magia początku cytat z pięknego początku Szkiców historycznych.
"Konspiracja chcąc nie chcąc pachniała mu ciastem."
I jako bonus cytat z Łaskawych. który kończy dłuższy wywód na temat tego, jakie to drogi zawiodły go do wstąpienia do Służby bezpieczeństwa.
"I tak, z odbytem pełnym spermy, zdecydowałem się wstąpić w szeregi Sicherheitsdienst."

Na marginesie książki Fernando Pessoi Księga niepokoju tłum. Michał Lipszyc.
Zdjęcie powyżej autorstwa senalbuquerque.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz